Mocne słowa jak na kozaka spod Żabki☺
Uważam, że wręcz odwrotnie - jak miałem 15 lat to mi się tak mogło wydawać, bo to najładniejsza ich płyta, a jak dorosłem do starego heavy metalu, to zrozumiałem, że oryginalna Melissa to jest coś, czego się nie powtarza będąc starszym, bardziej doświadczonym i mniej naiwnym.DiabelskiDom pisze: ↑2 tyg. temuProste, że In the Shadows to najlepszy Mercyful Fate, ale do takich wniosków to się dochodzi po latach pilnego słuchania metalu. Wtedy już nie ma żadnych wątpliwości.
Oczywiście tylko wtedy to dalej nazywano heavy metalem.deathwhore pisze: Przy czym Melissa to 100% black metal
Prince lepszy niż król.deathwhore pisze: Jeśli mam być szczery, to w stylistyce muzyki z MTV wolę Prince'a
deathwhore pisze: ↑tydzień temuPrzy czym Melissa to 100% black metal, przy okazji znakomity technicznie, wysmakowany melodycznie i dynamiczny. Różnice z kolejnymi płytami wynikające z warsztatu muzyków są znikome, to nie jest przepaść jak między np. prostackim Encoffination i choćby po prostu przyzwoitym Dismember. A od Don't Break the Oath to już zwykłe granie z teatrzykiem. Jeśli mam być szczery, to w stylistyce muzyki z MTV wolę Prince'a, chociaż oczywiście to też całkiem udane albumy.
Innymi słowy - nie ma lepszego black metalu (czyli muzyki starającej się przekonać, że oni tak na poważnie) niż Melissa, potem nie są już tak unikatowi. In the Shadows ma wręcz sporo wkurwiających motywów, jak frazowanie Kinga w Egypt albo The Old Oak. Akurat od tej płyty to i choćby Time jest lepsza. No takie granie dla fanów klasycznego heavy metalu, a to jak wiadomo muzyka dla ludzi z DPSu.
Wystawiłeś już łuczników na mury? Czy póki co tylko wpuściłeś piranie do fosy? Jeśli nie, to zrób to czym prędzej, bo jesteś bardzo pocieszny w tym, co piszesz.deathwhore pisze: ↑tydzień temuOdpowiem gwarą świętokrzyską: jebe mie to, bo to tylko słowa. Kulturalni ludzie mówili na nich po prostu wyjce, brudasy i narkomany. A Mercyful Fate zawarł sobie w nagraniach do debiutu włącznie esencję tego, co później nazwano black metalem.
Ja pierdole XDDiabelskiDom pisze: ↑2 tyg. temuNawet Hajaszowi zdarza się napisać prawdę. Proste, że In the Shadows to najlepszy Mercyful Fate, ale do takich wniosków to się dochodzi po latach pilnego słuchania metalu. Wtedy już nie ma żadnych wątpliwości.
Muzycznie bardziej dojrzałe blekszczurku łódzki, ale klimatem dwa pierwsze albumy gniotą ITS.DiabelskiDom pisze: ↑tydzień temuNikt nie napisał, że In The Shadows jest lepsza z powodu bycia ładniejszą czy bardziej dojrzałą, ale widzę wszedł klasyczny syndrom oblężonej twierdzy wraz z równie klasycznym zaklinaniem rzeczywistości.
Pora poszerzyć horyzonty wyobraźni bo ja nie słuchałem w aucie a w ciągniku siodłowym z zestawem ośmiu głośników. Kabina totalnie wyciszona. Pełen komfort więc tak kierwa mogę oceniać po takim odsłuchu. Tak więc cytując Brzaskuna ale pierdolenie.dj zakrystian pisze: ↑tydzień temuJa rozumiem, że pewna muza fajnie się słucha w samochodzie, Scorpions, Def Leppard czy nawet Bon Jovi, ale King Dajmond? No żeszkurwawdupejebanamać... i jeszcze oceniać po takim odsłuchu.
No i The Eye, bo to nie opowieść spójna, tylko trzyczęściowa, a jedyne co łączy te wątki to wisiorek z okładki - czyli niewiele, co by nie powiedzieć nic.
https://www.wagaciezka.com/viewtopic.php?t=28970