TITELITURY 5 lata temu
No i wypadło to zajebiście. Świetny koncert, choć do końca nie dotrwałem, ponieważ poprzestawiali skład i "niepotrzebny black metal", tj. Azel's Mountain spadł na koniec, więc można było wcześniej wyjść i pić browary po wrocławskich parkach, dyskutując do 3 nad ranem o tym, czy ukraińska scena jest antypolska, czy nie jest, hehehe. Burshtyn zajebioza na żywo, brzmieli jak z płyt, a oprócz tego, że zagrali repertuar tej kapeli, to jeszcze prawie drugie tyle czasu grali przekrojowo kawałki Dub Buk, przy których jednak publiczność bawiła się lepiej, z tej prostej przyczyny, że są po prostu bardziej skoczne. Kawałki z przedostatniej, "czerwonej" płyty też są jak się okazuje bardzo koncertowe. Mały klub Liverpool na max może ze 150 masek, kameralna atmosfera, dojrzali ludzie, nie ta pedaliada, którą oglądałem dzień później w Warszawie, sprawiły, że to był naprawdę zajebisty gig. Severoth też świetnie wypadł, nawet mi się podobało i stałem pod sceną oczarowany, mimo że takiej muzyki nie słucham. Nie jest to jednak muzyka na koncerty. Hitem wieczoru był Necro. Wpada najebany do kibla, patrzy - wolny pisuar, wolny kibel, więc zaczyna lać do zlewu. Jakiś koleś w tym czasie wychodzi z drugiego kibla i podchodzi do tego zlewu, na co Necro "Rąk tu nie umyjesz."
Dum bibo piwo, stat mihi kolano krzywo.