dj zakrystian pisze: ↑6 lata temu
Niekoniecznie to taki typowy depresiw, raczej gość tworzył klimat pustki, odosobnienia i mroku w stylu Burzum, niż typowy dsbm lub bdsm jak kto woli. Ciężko to do czegokolwiek przyrównać, bardzo dziwna i specyficzna atmosfera w tym graniu. Niezły był chyba jedyny teledysk Xasthur z jakimiś bezdomnymi czy chorymi psychicznie menelami.
Widzę na tym forum uporczywe próby odcinania się od etykietki "depressive black metal" czy "suicidal black metal". Dość to zabawne, bo przywołuje skojarzenia z naszym ulubionym Konserem. Tak jakby wszystko co było pod etykietką DBM było jakimś strasznym kałem, wszystko było bedroom black metalem, granym przez dzieciaki.
Otóż nie mogę się zgodzić i jako "były" entuzjasta tej sceny muszę to napisać wprost. Xasthur to idealny, wręcz przykładowy desygnat nazwy Depressive Black Metal. W porównaniu z takim Forgotten Tomb, Shining czy Abbysic Hate(które to miały sporo elementów doom metalu) czy Austere, Amesoeurs lub Hyopethermią(które to z kolei importowały post-rock, post-punk itp) czy nawet Norttem(który to miał zajawkę na temat funeralu) to Xasthur jest esencją stylu zwanego depressive black metalu. Nie ma wpływów doom metalu zaczerpniętych od Bethlehem czy Katatonii, a jest black metal plus trochę ambientu. Czyli jak u ojców założycieli - Burzum i Strid.
Czym jest depressive black metal? To proste - miejsce szatana zastępuje depresja, zmiany tempa ustępują monotonii, a szybkość zamienia się w średnie, marszowe tempo. Wokalnie to próba podrabiania Varga
I tyle. To, że w latach 2008 do dziś gatunek ten został mocno skurwiony, przez małolatów i syfiaste projekty to inny temat. W 2001-2007 czyli latach fenomenu Xasthura gatunek ten cieszył się względnym szacunkiem. Dziś nawet twórcom jest za niego wstyd.
Sam Xasthur bardzo szanuję, bo facet miał pomysł na muzykę i dobrze wykorzystał to czego wielu black metalowców wówczas nie potrafiło wykorzystać. W pościgu za coraz to nowszymi formami extremy czy melodyjności przegapili rodzące się trendy na scenie. Z perspektywy czasu dziś zblastowany black metal(zwany pogardliwie "norsecore") czy super melodyjny black metal są tak samo pogardzane jak depressive black metal, z tym że Xasthur czy Shinning swoje zarobili i zapisali się w historii gatunku, czego o takim Ciemnym Futerale, Anorexii Nervosa, Katamenii czy Kalesonach nie można powiedzieć.
Co do samego Malefica to wydał zbyt dużo materiałów by to wszystko zapamiętać. Nie oszukujmy się, jest to wszystko na podobne kopyto i ciężko te różnice wyłapać, zwłaszcza w przypadku tak monotonnego stylu. Dopiero ostatni album 'Portal of Sorrow' z udziałem Marissy Nadler pokazuje w jaką stronę zamierzał udać się Malefic po zakończeniu Xasthura.
Z samego Xasthura lubię split z Norttem, Funeral Of Being, Defective Epitaph, Portal of Sorrow, Telepatic With The Deceased i inne pełniaki w sumie też. Nie ma dużej różnicy którą płytę włączymy - maja dość równy poziom i są podobne(wyjątek 2 ostatnie, przedostatnia słabawa, ostatnia bardzo fajna i trochę inna z wymienionego już powodu)
Niestety jego dark folkowy/akustyczny projekt Nocturnal Poisoning nie odniósł sukcesu. Bardzo wkurzony tym faktem Scott postanowił przyjąć z powrotem nazwę Xasthur:
For five (5) years, Nocturnal Poisoning was locked out and denied every opportunity or open door that Xasthur used to have, or would've had. I worked hard at building up both projects, starting both of them from nothing and nowhere, but I'm taking back what's mine. Xasthur doesn't belong to the greedy hipsters that milk the metal business; it belongs to me and it's mine to take back.
The music could've always changed, but the name never had to. I've made a lot of mistakes in my years of music and that was one of them. The music will not be compromised though. I lost interest in black metal a long time ago, so I'm not going to do some kind of music that I don't give a shit about or doesn't mean anything to me; is that bizarre? Trust me, if I was able to do that kind of music, if I didn't get burned out on it, if I didn't learn something new or find other ways of making music, then I would still be doing it, but I can't, so I won't.
Prawda jest całkiem inna:
Nie czuję w tym żadnego zgrania, gość z tamburynem ewidentnie ma swój świat. Dobrze że sobie płytę odpuściłem, bo w lokalnym sklepie muzycznym leży w koszyku za 6 eurosów, razem z używanymi płytami i śmieciami.
Ciekawostki: Jak kilka znanych zespołów Malefic też dorobił się swojego "Fuck (...)" Tutaj utwór o sympatycznym tytule "Scott Conner Must Die!"
Nawet wydali drugie demo z okazji 10-lecia istnienia zespołu. Prawdziwi pasjonaci!