No to masz tak jak ja, uważam że "Exercises In Futility" to dobry materiał i tylko dobry, w zasadzie wszystkie wcześniejsze (no może z wyjątkiem "Necrotic" i "Power And Will" kasują go totalnie). Mimo to uważam, że obiektywnie jest to dobry materiał, tylko tak jak zwróciłeś na to uwagę, zawiera po prostu mniej ciekawe kompozycje. Czegoś zabrakło. "Groza" aktualnie u mnie leci i robi mi bardzo dobrzeDiabelskiDom pisze: ↑6 lata temuI ja np nie padam przed każdym wydawnictwem Mgły na kolana a wręcz (co już pisałem w tym wątku i w innych zdaje się też) ostatni album uważam za mniej udany niż wcześniejsze, zwłaszcza niż przezajebista "Groza". A dlaczego? Nie ze względu na oryginalność bądź jej brak - tak uważam ze względu na słabsze kompozycje. Tylko tyle i aż tyle. Jednocześnie zauważam też, że jestem raczej odosobniony w tym przekonaniu bp jak świat długi i szeroki każdy nad "Exercises..." pieje.
No, nieprawdaż. Jak malujesz obrazy to często dla siebie, sprzedajesz te, które znaczą dla Ciebie najmniej i tak dalej. Piszesz sobie książki, możesz je publikować, ale też czuć potrzebę opowiadania tego, co Ci zalega na duszy. I co innego, jak to robisz własnym tempem, a co innego, jak wydawca oczekuje 2 tytułów rocznie.
Absolutnie nie. Gdybym robił muzykę to w 100% dla siebie, gdybym przy tym był z niej w 100% dumny to chciałbym się nią podzielić/pochwalić/pokazać jak największej liczbie ludzi. Myślę że mogę nie być odosobniony.
True. Wydawanie muzy, nie jest od razu równoznaczne z liczeniem na zysk (no chyba, że poprzez "zysk" rozumiemy też np. pochwały czy uznanie ze strony odbiorców, a nie tylko hajs...). Poza tym, kto kurwa zabiera się za Black Metal, jeżeli liczy na kasę z muzy? Oprócz Nerdżiego oczywiście...
Belzebóbr pisze: a ja jak najbardziej słucham muzyki z tidala i spotifaja, o wiele lepsze to i poręczniejsze niż słuchanie z jakichś śmiesznych CDków. Przynajmniej można się do głośnika na bluetooth podłączyć
W świecie muzyki metalowej raczej użyłbym określenia "dla dochodu" niż "dla zysku". W systemie pracy większości zespołów sprzedaż CD za 20PLN to pokrycie kosztów produkcji niż zysk.Hajasz pisze: Jeżeli byś ją rozdawał za darmo to problemu nie ma. Jeżeli byś ją sprzedawał to nie tworzysz już tylko dla swojej dumy i satysfakcji ale dla zysku.
Ależ pięknie ujęte.deathwhore pisze: ↑5 lata temuMoje ulubione porównanie z ekshibicjonistą - generalnie potrzebuje publiczności po to, żeby spełnić własne fantazje. Muzyka żyje w uszach odbiorcy, rezonuje. Ludzie biorący udział w koncercie przyjmują energię i przekazują własną. Odbiorca, który raczył poświęcić swój czas i uwagę, żeby podzielić się z twórcą swoją opinią - wzbogaca na swój sposób obiór dzieła. Muzyka jest sposobem oddziaływania na emocje innych ludzi poprzez wyładowanie własnych. Przecież to proste.
Belzebóbr pisze: a ja jak najbardziej słucham muzyki z tidala i spotifaja, o wiele lepsze to i poręczniejsze niż słuchanie z jakichś śmiesznych CDków. Przynajmniej można się do głośnika na bluetooth podłączyć
No chyba, że tak. Jak dla mnie, produkcja typowa dla Mgły jest ich znakiem rozpoznawczym - nieważne która płyta, po brzmieniu i riffie od razu słychać kto gra. Do nich to po prostu jakoś pasuje.
Belzebóbr pisze: a ja jak najbardziej słucham muzyki z tidala i spotifaja, o wiele lepsze to i poręczniejsze niż słuchanie z jakichś śmiesznych CDków. Przynajmniej można się do głośnika na bluetooth podłączyć
Otóż to. Ubiór, styl zagrań, szata graficzna - wszystko w konwencji lub przeciwko niej.TITELITURY pisze: ↑5 lata temuPierdu, pierdu. Nie wierzę w "granie dla siebie". Grał dla siebie, to Jeane de Sainte - Colombe, żyjący na przełomie XVII i XVII w. wirtuoz vuili da gamba. Facet zamykał się w komórce, chwytał za instrument i bawił się nim zdala od ludzi, dla własnej przyjemności, nie życząc sobie, by go ktoś widział lub słyszał. W momencie natomiast, gdy zapisujesz nagrane dźwięki lub występujesz przed publiką, dajesz swoją muzykę innym. Dlatego zawsze mnie śmieszy to wywiadowe "gramy tylko dla siebie i chuj obchodzi nas opinia innych". Nawet jeśli to demówki w limicie do 3 sztuk, to i tak robione z wewnętrznej potrzeby sprawdzenia siebie w oczach innych, z podskórnym pragnieniem sławy. A nuż się przyjmie i będę jak Grishnak ? Nie musi być to robione dla hajsu, ale zawsze robione jest dla innych. Ja gram dla siebie - nucę sobie melodie w głowie.
I tu finał, bo co będę sobie pisał, co już @Deathwhore ujął.deathwhore pisze: Moje ulubione porównanie z ekshibicjonistą - generalnie potrzebuje publiczności po to, żeby spełnić własne fantazje. Muzyka żyje w uszach odbiorcy, rezonuje. Ludzie biorący udział w koncercie przyjmują energię i przekazują własną. Odbiorca, który raczył poświęcić swój czas i uwagę, żeby podzielić się z twórcą swoją opinią - wzbogaca na swój sposób obiór dzieła. Muzyka jest sposobem oddziaływania na emocje innych ludzi poprzez wyładowanie własnych. Przecież to proste.
W świecie muzyki metalowej raczej użyłbym określenia "dla dochodu" niż "dla zysku". W systemie pracy większości zespołów sprzedaż CD za 20PLN to pokrycie kosztów produkcji niż zysk.Hajasz pisze: Jeżeli byś ją rozdawał za darmo to problemu nie ma. Jeżeli byś ją sprzedawał to nie tworzysz już tylko dla swojej dumy i satysfakcji ale dla zysku.
Mgłę w dalszym ciągu bardzo lubię, w samej muzyce nie widzę nic "hipsterskiego" czy "nowoczesnego", poza tym, że trafia to do takich, a nie innych ludzi. Przecież muzycznie to bardzo konserwatywny black metal.
Podoba mi się, jak M. ujął to kiedyś w wywiadzie, że chciałby nagywać choćby i z brzmieniem Burzum, ale w warunkach, w jakich nagrywa Madonna.
Karkołomne stwierdzenie, które można o kant dupy rozbić. Zgodnie z nim to Dark Funeral i Nightwish są zespołami hipsterskimi Natomiast większość indie popu, lowercase, lo-fi itp już hipsteriadą nie są. Czyli nie trafione, nie zatopione.
Pierwszy post i od razu do rzeczy. Propsy.Sacrum_Profanum pisze: Moim zdaniem znakomity Polski zespół, Posiadam Presence, Mdłości+Further, Groza i Exercise in Futility. Towards znam najmniej, bo jakoś tak wyszło .
Epki to rozkurw, Groza troszkę nudzi momentami, ale nadal dobry poziom i odrobinę wyżej EIF. I mega szacun za tekst po Polsku w FDTN 2.
Mogli by więcej w ojczystym języku nawinąć, to pasuje imo do takiej muzyki. Śmierć Ludzkości!
I Przywituje się gdyż to mój pierwszy post, mam nadzieje że nie ostatni. Pozdrówki!
Nie zaczaiłeś, o co mi chodzi Takiego blacku, jaki gra Mgła jest całkiem sporo. Nie oni byli pierwsi i nie oni będą ostatni, ale różnica polega na tym, że Mgła swój rodowód dla mnie dość ewidentnie raw blackowy potrafiła przekuć na sukces ogólnoświatowy, a tego w stosunkowo ambitnym metalu bez pomocy hipsterskich zastępów osiągnąć raczej nie sposób. Stało się to za sprawą tego przystępnego brzmienia, które jednocześnie nie wyżyma tej muzy przesadnie z wszelkiej duszy. Tutaj jest różnica kluczowa między M. i jego No Solace a szwedzkim Necromorbus Studio. Szwedzki sound jest zbyt krystaliczny, poszatkowany, z pustymi przestrzeniami i wydaje mi się, że M. doskonale to ogarnia, dlatego tych błędów nie popełnia i mamy dzięki niemu tak zajebiście brzmiące krążki jak Cultes des Ghoules, które są jednocześnie gęste i przejrzyste
Takie w sumie trzy krótkie słowa do ojca prowadzącego:
Ale mnie nie obchodzi to czy lubisz czy kręcisz makowca ale o to, że podałem kilka płyt nagranych w Abyss i każda brzmi inaczej czyt. brzmi tak jak powinien brzmieć dany zespół. Ktoś włączy i od razu rozpoznaję po brzmieniu kto gra.yog pisze: ↑5 lata temuNo to ostatniego nie słyszałem, Setherial nuda straszna pod pozorem zajebistości i raczej uosabia dla mnie te moje zarzuty do szwedzkiego soundu, Hypocrisy niesłuchalne jest dla mnie chyba w każdej poztaci, a już ten jego projekt The Abyss to w ogóle wydmuszka ostra. Immortal i CF bdb
A ja na to, że o tym właśnie mówię, black metal nie powinien tak brzmieć, jak brzmią te płyty. Immortal jest ok, bo tam dużo thrasho/heavy, CF też głównie doom i tam się widać jakoś to sprawdzało, ale do blacku to jest zbyt sucho, zbyt sterylnie, zbyt oddzielnie wszystko, nie rezonują między sobą te instrumenty tak, jak by mogły, przez co gdzieś ucieka dusza tego grania. A Mikołajowi się udaje, że zwykle nie ucieka, a wręcz ma się wrażenie, że zamiast jej ujmować może nawet i jej od siebie dodaje, że tak pozwolę sobie powrócić do tematu przewodniego dysputy