Jako stary ramol odpowiadam; widzisz jak ten czas szybko mija..
I jako stary ramol też powiem; Child In Time, Speed King, Lazy, The Mule, Bloodsucker, Perfect Strangers forever!
- 1
- 2
Kilka razy próbowałem się mierzyć z przedinrockowymi dokonaniami Purpli, i dobra to jest muza, kompozycje czuć już czymś niesmierdzacym hippisowskimi czasami, no ale lele, dopiero przyjście latającego króla szybkości i mistrza niskich dźwięków, a przede wszystkim mistrza prowadzenia rytmu i wytrzymywania szalonej galopady Blackmore’a nadało ich muzie wizjonerstwa i wyciągnęło potencjał ze wszystkich osobna i zespół jako całości. Dla mnie tylko ten skład jest jedyny i niepowtarzalny, a albumów In Rock czy Fireball, ale i Machine Head też, słucham od wielu wielu lat z niezmienną fascynacją.
Uśmiech na gębie!yog pisze: ↑2 lata temuJa się nie próbowałem mierzyć, po prostu wychodziłem z założenia, że nie dla mnie, a tu jednak odpaliłem, posłuchałem po parę (5-7) razy z rzędu każdą z tych trzech płyt i cyk, już mi się podoba, lubię i szanuję przedpotopowe Deep Purple z Rodem Evansem. Inna muza, zdecydowanie jeszcze osadzona w latach 60, ale też słucha się tego znakomicie, sporo w tym ich psychodelicznym bluesowaniu ukłonów w stronę muzyki klasycznej - co nie dziwi zważywszy że Lord wkrótce skomponował koncert na zespół i filharmonię, gdzie chyba Gillan debiutował. Przede wszystkim jednak kawałki są różnorodne i wpadające w ucho. Na trójeczce cover Donovana pt. Lalena super, trzeba oryginału posłuchać będzie.
Słuchając Deep Purple In Rock trochę inne klimaty już w istocie, bo tam się zastanawiasz ile jest lepszych kawałków rockowych od Child in Time, albo czy można uważać, że jak Bathory to twój ulubiony zespół, a ulubiony kawałek Bathory to przeróbka Child in Time, to kawałek Deep Purple jest lepszy od Bathory.
Nieśmiertelny kawałek. Dużo by można pisać i może za jakieś kilka godzin to zrobię po raz kolejny, bo można to robić w nieskończoność.
A ten jaki burżuj, smaka mi narobiłeś aż sam butelkę rumu otworzyłem, kubańskich cygar nie mam i nie cierpię dymu, a żałuję. Child In Time wiadomo majstersztyk, wychowałem się na Deep Purple, ale w dorosłym życiu niesłusznie trochę ich zaniedbywałem na rzecz Black Sabbath i Iron Maiden.
Bananas nawet niezłe. To chyba tytuł na cześć zdradzanych mężów przez p0lki. W każdym razie Gillan mimo tylu lat na karku, nadal świetny. Być może to reptilianin? Bo nawet Halford, czy Dickinson kuleją obecnie na żywca.CzłowiekMłot pisze: ↑rok temuKlasa do dzisiaj, porównując do poczynań legend rocka o podobnym stażu. Nie odcinają kuponów od dawnych sukcesów, nadal chce im się wymyślać coś nowego. Oczywiście czasy z Lordem najbardziej kultowe, hity itd., ale Airey też nie jest cieniasem klawiszowym. Z ostatnich dokonań tylko "Infinite" jakaś taka nijaka im wyszła, a dwie ostatnie w tym ta z kowerami to nie jest lipa, jak najbardziej polecam.
Ja widziałem raz, a z Morsem nie słyszałem jeszcze "Bananas".
Całkiem dobra muzycznie płytka. Rod Evans fajny głos. Ale.