UYI to ogólnie nie jest zła płyta, ma świetne momenty jak np. Coma czy Dont Damn Me, ale pokazuje też pedalskie ciągoty Axla, bo to ponoć jego pomysł z tymi przesłodzonymi balladami. Dlatego mulat w cylindrze się wkurwił, że zamienia rockową kapelę w cyrk.deathwhore pisze: ↑6 lata temuMimo dosłownie kilku udanych kompozycji to tak ogólnie bardzo ich nienawidzę. Mało jest grup które darzyłbym tak dużą niechęcią. Za November's Rain chciałbym ich skazać na dożywotnie roboty w kamieniołomach. Dodatkowo, za nagranie solówki temu pedałowi w lokach i kapeluszu ujebałbym ręce przy samych ramionach, żeby musiał zapierdalać z łopatą w zębach.
Edycja: gdy pisałem swoją wypowiedź to dwóch powyższych jeszcze nie było.
Chociaż bardziej nienawidzę tego wokala podłączonego pod kaczkę.
Tak, wtedy MTV u mnie leciało cały dzień i nieważne, czy audycja z popem czy jakieś ogólne tam przekładanki, to leciał REM, czy właśnie Pet Shop Boys.. i w tym całym, przyjemnym, komercyjnym sosiku, wlatywał Guns z ich tą specjalną, naburmuszoną estetyką mega gwiazd. Jak można było ich nie uwielbiać? To tak jakby od gwiazd porno oczekiwać mówienia o miłości podczas jazdy na dwa baty...dj zakrystian pisze: ↑3 lata temuJa kojarzę, że deathwhore strasznie jebał po Gansach, za to ich penerzenie i rock n roll właśnie, czyli kurwy, wino i co ino. Taka była estetyka hard rocka. Ten kto ma mniej jak 30 lat nie pamięta jednak, że to tacy Gansi kształtowali gusta, lecąc w porze największej oglądalności w MTV. Obok byli Meta i Nirvana, całe pokłosie grunge. Tak było w pierwszej połowie lat 90-tych. Nawet pop był wtedy wybitny. Depesze święcili triumfy z Songs of Faith and Devotion, była Enigma i Massive Attack. Nawet Dr Alban poprawiał humor czy Mc Hammer. Obecnie kultura muzyczna w Tivi uległa pauperyzacji i mnie osobiście kurwa uszy gniją, jak słucham współczesny pop czy rock mainstreamowy.
Niezłe porównanie. Guns 'n Roses są jak zwykły pornos - oglądasz, jak masz 15 lat, pryszcze i prawą rękę za wybrankę.
Ale jak debiut GnR, czyli Apetyt na Destrukcję, uważasz za soniczną obstrukcję, to musisz być złym trzłowjekiem Toż to esencja hard rocka! To co później, to już megalomania i zaburzenia narcystyczne Axla. Nawet na Illusionach jest jednak sporo wyjebanych numerów, jak Back of Bitch, Dont Damn Me, Garden of Eden... a obok te patetyczne numery, pisane ponoć z myślą o jego ówczesnej Pierdziawie, modelce z November Raindeathwhore pisze: ↑3 lata temuNiezłe porównanie. Guns 'n Roses są jak zwykły pornos - oglądasz, jak masz 15 lat, pryszcze i prawą rękę za wybrankę.
Ogólnie to jestem oburęczny. Jak to mawia klasyk (chyba Allen)- masturbacja to seks z kimś, kogo kocham.deathwhore pisze: ↑3 lata temuNiezłe porównanie. Guns 'n Roses są jak zwykły pornos - oglądasz, jak masz 15 lat, pryszcze i prawą rękę za wybrankę.
Zupełnie poważnie mówiąc - to esencja hard rocka w czasach, gdy ten powinien być już martwy.dj zakrystian pisze: ↑3 lata temu
Ale jak debiut GnR, czyli Apetyt na Destrukcję, uważasz za soniczną obstrukcję, to musisz być złym trzłowjekiem Toż to esencja hard rocka!
Skoro kiedyś pisałeś, że chodziłeś do gimnazjum, to mam dziwne wrażenie, że mówisz nieprawdę. Chyba, że długo kiblowałeś w szkole albo w przedszkolu nakurwiałeś grzywą, to sorryNekroskop pisze: Przypomina mi o ciekawszych czasach, kiedy słuchało się MTV, a zdobywanie muzy było wyzwaniem i często kupowaniem kota w worku. GnR to symbol mojej generacji
Jestem pierwszym rocznikiem, który załapał się na reformę SLD. Poza tym chyba nie zdajesz sobie sprawy, że lata 90. w Polsce to był czas po transformacji, kiedy zalały nas wszystkie zaległe i aktualne rzeczy z Zachodu.deathwhore pisze: ↑3 lata temuSkoro kiedyś pisałeś, że chodziłeś do gimnazjum, to mam dziwne wrażenie, że mówisz nieprawdę. Chyba, że długo kiblowałeś w szkole albo w przedszkolu nakurwiałeś grzywą, to sorry
Jako przedszkolak ich co prawda nie słuchałem, ale jako uczeń podstawówki zdecydowanie tak. Estranged czy November Rain leciało w TV na okrągło, a u dziadków na wakacjach kupiłem sobie "Appetite for Destruction" na kasecie (bo nic innego GnR już nie mieli). Nie widzę więc nadużycia w stwierdzeniu, że jest to muza mojej generacji, czyli coś, co było aktualne dla ludzi z mojego rocznika i z czym wiążą liczne wspomnienia.deathwhore pisze: ↑3 lata temuGuns 'n Roses to pamiętam z telewizji jako przedszkolak czy uczeń wczesnych lat podstawówki, czyli totalny dzieciak.
W zależności od gustu, ja właśnie teraz chętniej wracam do ich płyt niż wówczas. Wtedy to raczej wyścig do ostrzejszych i cięższych rzeczy. Dziś takie wyzwania mam gdzieś.
Zniesmaczyłeś mi jedzenie wątróbki. A Gunsi to gówno.
A późniejsza Meta to co? Ile tych słabiutkich płyt sprzedali?Schoolboy pisze: Kurde zespół, który sprzedaje 100 milionów płyt nie może być słaby.
Dobra, głosujemy kogo ten trollowy profil?