Derelict 4 mies. temu
Najnowszy, drugi długograj Cruciamentum jest zdecydowanie gorszy od poprzedniego. Fajne, ciężkie melodyjne riffy z jedynki ustąpiły trochę miejsca zawijasom i chromatycznym lataniu palcami po gryfie gitary. Nie wiem, czy po prostu zabrakło pomysłów, czy postanowili pokręcić się w troszeczkę innych rejonach kompozycyjnych. Przy zwolnieniach i breakdownach jest już lepiej, bo w zasadzie w tych chwilach ciągnął na modłę debiutanckiego albumu. Są jednak również inne świetne momenty na miarę jedynki. Chociażby ostatnie 1/3 numeru otwierającego, czyli Charnel Passages (Nazwa poprzedniego albumu), jest wyśmienite. W Necropolis of Obsidian Mirrors jest fajny chuggujący. tłumiony riff. Interminable Rebirth in Abomination w całości zajebiście trzaska jak tracki z poprzedniego albumu. Świetny, klimatyczny riff. Długi, bo dziesięciominutowy Drowned zamykający płytę zaczyna się akustycznym interludium, po którym wchodzą klimatyczne doomowe leady przechodzące nastepnie w nakurw i całkiem zacne riffy. Warto odnotować też popisy perkusyjne, które mają tutaj miejsce.
Perka na ej płycie pracuje nieco inaczej, niż na poprzedniej. Powiedziałbym, że nawet bardziej agresywnie, więcej prędkości i napierdalania szesnastek na podwójnej centralce. I sample z triggerów na stopie brzmią bardziej dosadnie. Wokal lekko wchodzi w wyższe rejestry brzmieniowe. Produkcja i miks świetne, czyli jak na poprzedniczce.
Album na pewno nie jest gówniany. Nie powiedziałbym też, że jest średni, czy tam mierny. Jeżeli pierwszy album dostał w skali szkolnej 6, to ten plasuje się gdzieś tak w okolicach 4+.
"Jeżeli black metalowcy są ludźmi, to karaluchy również nimi są"