No ja akurat napisałem, że tam słychać jaskinię w brzmieniu
Nekropsalms (bo słychać ewidentnie), a nie, że Obliteration gra caverniany death metal, bo nie gra, jest to oczywista sprawa
Obliteration nie jest klaustrofobiczne, bo u nich te groty bardzo rozległe, ale od ich ścian się echo z głębi ziemi odbija
Co do oldschoolowości Obliteration i innych wymienionych w dyskusji kapel to ja to widzę tak, że te kapele, jak i prowodyrzy death metalu, zaczynali dość podobnie, wszystkie te Mastery, Deathy, Morbid Angel itp. zaczynały od ekstremalnego thrashu i z czasem każda z nich wypracowała własne, niepowtarzalne brzmienie. Tak też było w II fali black metalu. Obliteration, Tribulation, Morbus Chron, Horrendous itp. też zaczęli z tego samego punktu - hołdowania starej szkole, grając niemalże kalkę dawnych bohaterów. I z czasem, na 2 płycie w sumie wszyscy, poszli we własne granie, nieograniczone jakimiś sztucznymi ramami (jak OS deathy).
Dla mnie jest to sytuacja niezmiernie podobna do tej z przełomu lat 80/90, która ostatecznie zaowocowała albumami typu
Spheres,
Human czy
Formulas Fatal to the Flesh. Dlatego ja to traktuje jako drugie nadejście mesjasza oldskullu
Nawet reakcje na zmiany Tribulation czy Horrendous były identyczne, co kiedyś na zmiany Pestilence czy Death. Samo granie... Ja się może nie znam, ale nie pamiętam, by ktoś w takim 2005 roku grał taki death metal, wszyscy grali jak Nile, gatunek był zalewany projektami w stylu Yatteringi, Lost Soule itp. Wszystko byle bardziej technicznie i bardziej brutalnie. Wszystko szło w plastik, epickie tony i tak dalej.
I wtedy wpada takie Obliteration, Tribulation, Grave Miasma (2009), Morbus Chron (2011) czy Horrendous (2012). I to był - o ile pamiętam - szok, że można po staremu, bez masturbacji
Tak to kojarzę, ale nie wiem, ja tam wtedy za dużo deathu nie słuchałem. Może się mylę i to wszystko nie jest prawda.