Stoner doom. Debiutanci.
Death doom z chwytliwymi gitarami i fajnym basem.
Space rock czerpiący z całej historii rocka psychodelicznego.
Bardzo dobra polecanka. Brzmi to zadziwiająco świeżo, kwaśno i piaszczyste. Osobiście bym to wysłał do zajebistych użytkowników forum @CzłowiekMłot i @pit, a może nawet do wspaniałego administratora @yog i ogólnie szanowanego @deathwhore.Szajtan pisze: ↑2 lata temu
Tak powinno się grać narkotyczny doom metal – wcale nie trzeba zrzynać z Electric Wizard, co Amon Acid udowadnia. Prócz tradycyjnego Doom Metalu słychać tu wyraźne nawiązania do kwaśnej, rockowej psychodelii z lat 60-tych o progresywnym posmaku, twarde, zapiaszczone zagrywki charakterystyczne dla rasowego Stoner’a, przesycone wzorzystymi, eterycznymi, wschodnimi akcentami, meandrujące tekstury dźwiękowe, kosmiczne, wirujące, klawiszowe pejzaże rodem ze Space Rocka, czy też nieco delikatniejsze w obejściu, choć nie mniej kręte ścieżki o przestrzennych strukturach znanych z szeroko pojętego Indie. Zawarta tu muzyka śmiało mogłaby stanowić ścieżkę dźwiękową do ekranizacji niektórych powieści Lovecrafta. Podoba mi się ten ciężki, popaprany krążek i uważam, że warto się z nim zapoznać.
Dzięki, ze swojej strony polecę dalej - dj zakrystian i DelerictMachine mogliby sprawdzić (na telefonie coś mi nie chce oznaczać jak trzeba), bo jest tu i nuta Hawkwind i kojarzy się to też wokalnie z Melvins. Nie pierwszy raz już Szwedzi pokazują, że umieją w nieoczywiste stonery i ładne melodie. Bardzo fajny album.kurz pisze: ↑2 lata temuBardzo dobra polecanka. Brzmi to zadziwiająco świeżo, kwaśno i piaszczyste. Osobiście bym to wysłał do zajebistych użytkowników forum @CzłowiekMłot i @pit, a może nawet do wspaniałego administratora @yog i ogólnie szanowanego @deathwhore.Szajtan pisze: ↑2 lata temu
Tak powinno się grać narkotyczny doom metal – wcale nie trzeba zrzynać z Electric Wizard, co Amon Acid udowadnia. Prócz tradycyjnego Doom Metalu słychać tu wyraźne nawiązania do kwaśnej, rockowej psychodelii z lat 60-tych o progresywnym posmaku, twarde, zapiaszczone zagrywki charakterystyczne dla rasowego Stoner’a, przesycone wzorzystymi, eterycznymi, wschodnimi akcentami, meandrujące tekstury dźwiękowe, kosmiczne, wirujące, klawiszowe pejzaże rodem ze Space Rocka, czy też nieco delikatniejsze w obejściu, choć nie mniej kręte ścieżki o przestrzennych strukturach znanych z szeroko pojętego Indie. Zawarta tu muzyka śmiało mogłaby stanowić ścieżkę dźwiękową do ekranizacji niektórych powieści Lovecrafta. Podoba mi się ten ciężki, popaprany krążek i uważam, że warto się z nim zapoznać.
Polecam tę polecankę!
bardzo dobra rzecz - właśnie (17.09.2021) wychodzi na winylu we francuskiej Black Farm Records, limit 255 sztuk.
Będzie słuchane!
Okładkę już gdzieś widziałem, ale dopiero teraz sprawdziłem zawartość. Bardzo fajne - słychać sporo emocji w tym wszystkim. Trochę mi przypomina całość kolaborację Emmy Ruth Rundle z Thou...i to dobrze.
Świetne. Nośne, wciągające i zajebiście zaśpiewane.
Idealne pod jajecznicę, jajka znakomicie się przy tym ścinają na patelni, a człek się giba jak jebany rezus, nawet wena jest King Konga - znaczy to, ze fajne nawet, spoko, dzięki!
A mam na dysku i czeka na odpalenie, Dzieki za przypomnienie! Kraju pochodzenia nie znałem