Awatar użytkownika
kurz
Tormentor
Posty: 3180
Rejestracja: 5 lata temu

Cocteau Twins

kurz 3 lata temu

Obrazek
Obrazek

Cóż, takiego tematu, jak sądzę, tutaj nie było. No ale cóż, już jest. Jeden z flagowych okrętów, uwielbianej przez na czarno ubraną młodzież w latach 80-ych, stajni 4AD.

Cocteau Twins - co o nich można napisać, coby dobrze opisać? Magia, delikatność, ale i mrok. Chyba najbardziej niemetalowy twór, jaki prawdopodobnie się tu już znajduje. Ale do rzeczy;

Pierwszy album Garlands, to piękny, ciemny gotycki cios - bardzo, ale to bardzo polecam.

https://www.youtube.com/playlist?list=P ... xMXvAeGOdC

Drugi album Head Over Heels, też fajny, takie preludium przed
trzecim albumem Treasure; i to jest cios - bajeczne wokale, cudna atmosfera. Piękno w czystej postaci.

https://www.youtube.com/playlist?list=P ... JevyYvrzDn

Dalej można sobie odpuścić, to już wariacje płyty powyżej wymienionej. Ładne, nawet śliczne, ale bez tego czegoś. Ewentualnie kompilacja The Pink Opaque; może.

Discogs: https://www.discogs.com/artist/12373-Cocteau-Twins
Pan Efilnikufesin
Tormentor
Posty: 2667
Rejestracja: 6 lata temu

Pan Efilnikufesin 3 lata temu

Pare razy podchodzilem do tematu jednak zawsze mnie wynudzili.
Awatar użytkownika
kurz
Tormentor
Posty: 3180
Rejestracja: 5 lata temu

kurz 3 lata temu

Spróbuj garlands
Awatar użytkownika
pp3088
Moderator globalny
Posty: 1518
Rejestracja: 7 lata temu

pp3088 3 lata temu

Pan Efilnikufesin pisze:
3 lata temu
Pare razy podchodzilem do tematu jednak zawsze mnie wynudzili.
Tak jak wyżej i tak samo miałem z This Mortal Coil.

Ale to był czas że poznałem te dwa zespoły razem z Dead Can Dance(czyli same początki muzycznej eksploracji). Ciężko rywalizować z DCD więc może powinienem dać im szanse jeszcze raz!
Screaming Into The Blackness, Needing No God But Himself

Beneath the Veil of Sanity Beats the Throbbing Process of Decay

"ja pierdolę przeczytałem cały temat Kid Rock i muszę się napić"
Awatar użytkownika
kurz
Tormentor
Posty: 3180
Rejestracja: 5 lata temu

kurz 3 lata temu

TMC tez nie dla mnie.

Dead Can Dance z Cocteau Twins ma wspólne tylko postpunkowe korzenie, dalej to już zupełnie różne granie. Patos, majestat, wzniosłość DCD na pierwszych albumach trudno zestawić z odrealnionym światem CT.

Obiektywnie patrząc rozwój tych pierwszych był bardziej zróżnicowany i każdy album był jakąś osobną, inną w wyrazie cegiełką (fantastyczny ostatni album chociażby), tak Frazer i spółka po prostu rozwijali formułę Treasure, co nieuchronnie doprowadziło ich do ściany.
Awatar użytkownika
Derelict
Tormentor
Posty: 1142
Rejestracja: 5 lata temu

Derelict 10 mies. temu

kurz pisze:
3 lata temu
Dalej można sobie odpuścić, to już wariacje płyty powyżej wymienionej.
Drogi @kurzu, proszę oświadcz, że powyższe pisałeś będąc nietrzeźwym. Nie, nie, nie, jeszcze raz kategoryczne nie.

Heaven or Las Vegas to ich najlepszy album!

kurz pisze:
3 lata temu
Obiektywnie patrząc rozwój tych pierwszych był bardziej zróżnicowany i każdy album był jakąś osobną, inną w wyrazie cegiełką (fantastyczny ostatni album chociażby), tak Frazer i spółka po prostu rozwijali formułę Treasure, co nieuchronnie doprowadziło ich do ściany.
To zwykłe pomówienia!
"Jeżeli black metalowcy są ludźmi, to karaluchy również nimi są"
Awatar użytkownika
kurz
Tormentor
Posty: 3180
Rejestracja: 5 lata temu

kurz 10 mies. temu

Cóż, nadal tak uważam choć dawno nie słuchałem. Surowość Garlands i mroczna bajkowość Treasure robią mi dobrze, dalsze eteryki nie. Wybacz @Derelict, ale nie zgadzam się z tobą co do Vegas. Na pewno to śliczna muzyka i rozumiem fanów, których jest ogrom, ale do mnie ten album nigdy nie trafiał.
Przeskok z debiutu na następną jest przeogromny i jak dla mnie wystarczający. To ich opus magnum, a Amelia najlepszym kawałkiem w tego typu muzie.

Dwa pierwsze albumy dumnie stoją na półce, oO.

Obrazek
Awatar użytkownika
Derelict
Tormentor
Posty: 1142
Rejestracja: 5 lata temu

Derelict 10 mies. temu

Ok, ja rozumiem, że można stawiać Treasure nad Heaven, bo to przecie subiektywna opinia, ale jednak z tym, że po Treasures to już tylko klonują i robią wariację tego samego albumu nie mogę się zgodzić.

Na Victorialand jest mocno inaczej, niż na Treasure. Ten album powstał bez udziału Raymondsa, oprócz utworu otwierającego na płycie w ogóle nie ma perkusji i basu, jedynie gitara, wokal i jakieś tam teksturki dźwiękowo-ambientowe.

Blue Bell Knoll to kolejny odjazd w inne rejony. Parujące sekwencje syntezatorów, ultra baśniowy klimat, elfickie zaśpiewki... Ten album jest w dużym stopniu nasycony elektroniką w warstwie instrumentalnej, teksty już zupełnie pozbawione jakichkolwiek rozpoznawalnych, sensownych słów.

Heaven or Las Vegas - tutaj jest najwięcej nawiązań do stylu z Treasures, ale w nieco odświeżonej formule. Więcej przebojowości przede wszystkim. Moim zdaniem to ich najbardziej spójna płyta, no i jak już pisałem wcześniej, uważam ją za najlepszą. Album zamyka ich (imo) najlepszy utwór: Frou-Frou Foxes In Midsummer Fires. Ten niepokój w zwrotkach, harmonia jakiej tam użyli, wokal Fraser i jego rytmika, przejścia pomiędzy zwrotkami, refrenem, to jak Fraser powtarza jedną nutę jakby brzdąkała na gitarze... Za każdym razem ciary jak słucham tego kawałka.
"Jeżeli black metalowcy są ludźmi, to karaluchy również nimi są"
Awatar użytkownika
kurz
Tormentor
Posty: 3180
Rejestracja: 5 lata temu

kurz 9 mies. temu

Technicznie pewnie jest tak jak piszesz.

Edit. Nie są to wariacje jednego albumu. Po prostu nie podobały mi się, irytowały. Masz rację, muzycznie te albumy to inne bajki.

Wróć do „Inne gatunki muzyczne”