Killers jest trochę jednak w ogólnym rozrachunku przemilczanym często albumem, bo raczej albo się wspomina o - moim zdaniem lepszym od niego i najlepszym Iron Maiden - debiucie, albo już o płytach z Brucem i w tym się z Blindziem zgodzę. Na debiucie najlepszy moment to moim zdaniem jak się strona B zaczyna
Transylvanią. Zresztą chyba nie tylko ja tak uważam, bo słychać po moim pierwszym wydanku (pięknie brzmi, polecam gorąco), że poprzedni właściciel też bardziej lubił od reszty
Drugim najmocniejszym punktem płytki jest dla mnie
Remember Tomorrow.
A najsłabsze to są jednak imo płyty
Dance of Death i
A Matter of Life and Death, ale też rozumiem, że się szanowny Blindzio nie zgodzi, bo akurat wtedy poznawał zespół i pewnie i tak je pokochał, skoro były najświeższe i je poznawał na bieżąco. Ostatniej nie słyszałem do tej pory, może jest gorsza.