A to nietypowe, że najbardziej pasuje Ci "Incesticide" bo w gruncie rzeczy ten album to taka składanka odpadów z poprzedniej płyty. Sam ten album też bardzo lubię, jest na nim co najmniej kilka wyjebanych hiciorów np. "Dive", "Sliver", "Been A Son", "Big Long Now", "Aero Zeppelin" czy uwielbiany przeze mnie "Aneurysm". Racja w 100%, że jest to najbardziej chory materiał jaki wypuścili, ale zarazem mocno niespójny. Moim faworytem od lat jest natomiast "In Utero".deathwhore pisze: ↑7 lata temuW sumie lubię wszystko co nagrali, ale najbardziej Incesticide. Począwszy od samej okładki, która wygląda jak romantyczna wersja obrazków Nuclear Death, po chyba jednak najbardziej chorą muzykę w dorobku grupy, ale i nieco mniej osłuchane hity.
A ostatnio Nirvany słuchałem wracając z Mgły
Guns & Roses to jeden z najgorszych syfów jaki spotkał muzykę rockową. Nawet jeżeli mieli kilka zgrabnych kompozycji, to i tak są uosobieniem wszystkiego, czego nie znoszę w muzyce rockowej. Jest mi bardzo przykro, że ta nazwa pojawiła się w ogóle w tym temacie.
1. Dokladnie tak samo pierdolilem i wielu postrzegalo Nirvane i Grunge więc kompletnie rozumiem. GNR bylo pierwszym zespolem wogole ktorego swiadomie sluchalem i kupowalem. W przeciagu moze roku zainteresowano mnie metalem a ze zaskoczylo.... tak sprzedalem kolezce z osiedla wszystkie kasety i moze z dziesiec lat gadalem jak @deathwhore - oczywiscie na sile Teraz juz jest inaczej bo nie mam potrzeby nikomu imponowac.deathwhore pisze: ↑6 lata temuGuns & Roses to jeden z najgorszych syfów jaki spotkał muzykę rockową. Nawet jeżeli mieli kilka zgrabnych kompozycji, to i tak są uosobieniem wszystkiego, czego nie znoszę w muzyce rockowej. Jest mi bardzo przykro, że ta nazwa pojawiła się w ogóle w tym temacie.
Rzecz oczywista. A z Incesticide mam podobnie i niespójność nijak mi tu nie przeszkadza, a w sumie nawet podkręca dominujące wrażenie przekopywania się przez pokłady różnej maści przełamywanych pięknem emocjonalnych obrzydlistw, świetna płyta.deathwhore pisze: ↑6 lata temuTeż uważacie, że Cobain z tymi swoimi przeskokami od melodyjnych, prawie popowych zaśpiewów do dzikich wrzasków był bardziej ekstremalny i autentyczny od niejednego metalowego wyjca, buczka i skrzeczaka?
Ja bym powiedział, że to głównie wpływ noise rocka. Sonic Youth i te sprawy. Cobain w ogóle słuchał z własnej woli jakiegoś "czystego" metalu?
Skoro tak to proponuje posłuchać Melvins, Pixies i Sonic Youth bo Nirvana to taka wypadkowa zrzynania z ww
Dla mnie Soundgarden to właśnie taki zespół pod dziewczyny. Nie lubię ich. Alice In Chains rasowe granko, dołożę jeszcze Dog Eat Dog i Godsmack.
W biografii Nirvany dosyć szczegółowo opisano, że Cobain był kumplem Buzza z Melvins. Jako małolat jeszcze dostał propozycję zagrania koncertu z Melvins w 86 bodaj, ale stawił się na ów koncert tak najebany, że po kilku minutach grania mu podziękowano. Tłumaczył to później stresem Rok po tym nieszczęsnym koncercie, Kurt nagrał z paukerem Melvins taśmę demo, która była początkiem Nirvany. W sesji do Melvinsowego Houdini zaś pograł na gitarze w dwu numerach.
Albo po prostu uważali, zgodnie zresztą z prawdą, że nie grają metalu.
Nie obrażaj Rollinsa @pit - Black Flag jak już to najbliżej Punka, a nie Metalu. Jeszcze kto nieobeznany pomyli, że to Metalowcy.pit pisze: https://www.kerrang.com/features/kurt-c ... te-albums/ - jest nawet Swans i Public Enemy, najbliżej metalu: Black Flag
To myślę, że nie było problemem, bo raczej nikt ich tak nie postrzegał.
Chodziło mi o to, że ze wszystkich zespołów na liście ulubionych Cobaina, Black Flag jest prawdopodobnie najbliższe jakiemukolwiek metalowi. Tylko przez lekki wpływ klasycznego Black Sabbath, ale jednak.Pioniere pisze: ↑3 lata temuNie obrażaj Rollinsa @pit - Black Flag jak już to najbliżej Punka, a nie Metalu. Jeszcze kto nieobeznany pomyli, że to Metalowcy.pit pisze: https://www.kerrang.com/features/kurt-c ... te-albums/ - jest nawet Swans i Public Enemy, najbliżej metalu: Black Flag
Dawaj dawaj zapodawajdj zakrystian pisze: ↑3 lata temuAle cover Unleashed to Nirvana poczyniła..trochę dla beki, ale jednak