Gdyby was przypadkiem naszła chęć sprawdzić tegoroczną płytkę
R'lyeh - Celestial Malefactor to kurwa serdecznie odradzam i radzę spędzić czas mądrzej zamiast się tym katować 70 minut. To jakby jakieś jebane Liturgy próbowało grać progresywną awangardę. Chaos totalny, zero riffów, zero melodii, zero rytmów, jakieś pojebane przejścia cały czas, jedno po drugim, w nieskończoność te kurwa niedojebane pasaże nie wiadomo dokąd.
I z tego mniej więcej się składa płyta. Zagrane to jest bez duszy, produkcja 100% komputer. Dawno już nie słyszałem takiego gówna. Jak już jest coś sensownego na tej płycie, to prawdopodobnie jest to fragment skądś zajebany. Tak więc mamy jakiś tam zapomniany norweski motyw ludowy, nagrany już przez kogoś w okolicach '95, mamy motyw przewodzący podjebany z ostatniego krążka Mithras itp. Najlepsze jest jednak jak w kawałku
Purgatory kolo postanawia sobie - niczym Ich Troje w sławetnym utworze
Od muzyki piękniejsza jest tylko cisza - że jak Czyściec, to wstawi bite półtorej minuty ciszy w środku płyty i to będzie
takie progresywne. Rozkmina jak chuj. Mayhem kurwa. Awangardowa deklaracja ze strony tego pana. Od tego momentu to już odebrało mi całkowicie chęć do dalszej walki, ale jeszcze dostaniemy trochę motywów post-blackowych zajebanych od Woods of Desolation itp. Takie dzisiejsze standardy blackowej tandety tworzonej palcami niespełnionych geniuszy.
Tytuł krążka oczywiście inspirowany Deathspell Omega, ale prócz kilku charakterystycznych dla DSO "pobrzęków" gitar wiele podobieństw nie ma, bo DSO umie pisać muzykę, a ten pan niekoniecznie (te "pobrzęki" dosłownie się pojawiły jak zacząłem pisać o DSO w tym tutaj poście teraz - taka właśnie jest ta płyta
). A na koniec... jeszcze raz
Purgatory i jeszcze raz ta sama bita minuta ciszy, tylko tym razem akustycznie!!!
Okładki nawet nie wklejam, bo wygląda jak Yennefer na screenshocie z Simsów.
Macie jakieś własne typy? (kurwa, zaczepne pytanie na koniec jak na jakimś pudelku)
Temat do pokurwienia w poszukiwaniu straconego czasu.